Wywiad udzielony niedawno przez min. Sikorskiego TVP Info powinien stać się dla pokoleń przykładem głuptactwa demonstrowanego przez rządowego VIPa. Oczywiście tematem rozmowy moderowanej przez red. Kraśkę była wielowątkowa afera podsłuchowa. Sikorskiemu jest trudno wchodzić w jakąkolwiek polemikę w obliczu swojej całkowitej kompromitacji. Wybrał więc postawę obrażonego chłopca, który wygraża pięściami za dokonanie podsłuchów. To podczas erupcji oburzenia Sikorski wypowiada kuriozalne słowa, które stały się tytułem tego artykułu.
Dużo poważniejsza od aroganckiego zachowania Sikorskiego jest sprawa pozycji, którą zajmuje obecnie polska dyplomacja wobec najważniejszych kwestii międzynarodowej polityki. Nie może ujść uwadze ostentacyjne odsunięcie wpływu polskiej dyplomacji na bieg spraw ukraińskich. Ze stronami konfliktu ukraińskiego spotykają się dyplomaci z Niemiec, Francji, Włoch. Polska - orędownik Ukrainy w UE - jest nieobecna.
Czy afera podsłuchowa mogła mieć wpływ na to, że min. Sikorskiemu wolno być już tylko obserwatorem w temacie ukraińskim? Odpowiedź jest prosta: na pewno miała. Ujawnienie podsłuchów spowodowało bez wątpienia konsternację u partnerów Polski tym bardziej, że do dzisiaj nie wiadomo, co jeszcze „klapnął” Sikorski i co zostało nagrane. Niewykluczone, że ta niepewność i groźba ujawnienia nieznanych jeszcze treści spowodowała konieczność przemodelowania polityki operacyjnej UE wobec Ukrainy. Dopuszczenie Sikorskiego do planowania tej polityki byłaby groźną naiwnością. Już tylko ten fakt powinien skłonić premiera do zastąpienia Sikorskiego kimś innym.
Polskie media i politycy próbowali umniejszyć negatywną siłę rażenia podsłuchanych wypowiedzi Sikorskiego argumentując, że Sikorski w istocie wyraził to, co myśli przeciętny Polak. Tak więc poziom myślenia szefa MSZ nie wykracza poza poziom przeciętnego Kowalskiego. To niestety potwierdza międzynarodowe opinie na temat Sikorskiego, który uważany jest za analitycznie najsłabszego szefa dyplomacji kraju UE. Do tego dał się podejść kelnerom…
