W wyborze Tuska na szefa RE i minister Mogherini na szefa unijnej dyplomacji czuć i widać rękę Angeli Merkel. Tym wyborem kanclerz Niemiec wysyła bardzo wyraźny i pojednawczy sygnał pod adresem Moskwy. Nowi funkcjonariusze unijni zawsze byli i są prorosyjscy nawet jeżeli - jak to było w przypadku Tuska - dla doraźnych celów politycznych przyjęli postawę zdystansowaną wobec Rosji. Trudno było o inną postawę, skoro Rosjanie urządzają Ukraińcom kaźń na terytorium ich własnego kraju i potępia ich za to cały świat.
Ten wybór nie spowodował żadnego groźnego pomrukiwania w Moskwie co oznacza, że Kreml jest zadowolony z wyboru. Ten fakt kładzie się cieniem na obu nowo wybranych funkcjonariuszach. Już teraz można sobie wyobrazić, jaką politykę będą prowadzić Tusk i Mogherini. Będzie to polityka uległości wobec Moskwy, która będzie pociągała za sobą śmiertelne niebezpieczeństwo dla wszystkich krajów byłego imperium sowieckiego. Zrozumiała to natychmiast prezydent Litwy Grybauskaite, która odmówiła poparcia dla kandydatury Tuska.
Kreml wie, że Tusk nie jest polocentrycznym politykiem i że sprzeda każdy interes swojego kraju za osobiste korzyści. Smoleńsk to tylko jeden z przykładów. Wypowiedzi Tuska na konferencji po wyborze go na szefa RE dowodzą jedynie, że interes wschodniej flanki Unii nie ma dla niego większego znaczenia.
Jest pewne, że Tusk został wstawiony w tryby polityki europejskiej, której celem jest całkowite uzależnienie polityczne Europy od Rosji i nadanie polityce Europy profilu, który będzie wspierał polityczne cele Niemiec. Tusk, jako taki trybik nadaje się idealnie – wierny, politycznie mierny i przyjaciel Rosji. To wszystko może się jednak obrócić przeciwko Europie, bo Kreml pokazał, że gardzi uległymi i szanuje tylko silnego partnera.
